środa, 21 września 2016

Twoje ciało
przesiąknięte
pożądaniem..
Namiętnym...
Dzikim...
Zniewalającym...
Smakuje
wybornie...
Chce się
delektować Tobą...
Zatracić się
w Tobie...
Bez pamięci...
Bez umiaru...

Promyk szczęścia...

Dziś w mym sercu
promyk szczęścia zagościł...
I ten ponury dzień rozjaśnił...
Bo mój ukochany
to sprawił...
Że na mej twarzy
uśmiech się pojawił..
Dotyk Twych dłoni
mnie zniewala...
Paraliżuje...
Delikatnie muskając
moje ciało...
Ledwie wyczuwalnie...
Sprawiasz,
że ożywa...
Pulsuje...
Z każdą minutą
coraz bardziej...
Staje się zachłanne...
Stęsknione...
Tak bardzo
Ciebie spragnione...
Delikatnie
dotykiem swych ust...
Rozpalasz moje ciało...
Drażnisz me zmysły...
Rozpływam się
czując muśnięcie
Twych warg...
Twój oddech,
który pieści me ciało...
Zapiera
dech w piersiach...
Sprawia,
że unoszę się
gdzieś daleko...
Ulatuje
w przestworza...
Dotknij mnie...
Przytul...
Zamknij
w swej dłoni...
Niech
me serce
już łez nie roni...
Schowaj
przed
całym światem...
Dotykiem
pieść mnie...
Zniewalaj...
Me ciało...
Mą duszę....
Gdy moje oczy
zobaczyły Ciebie...
Nagle
nabrały barwy...
Intensywnego koloru...
Zaczęły świecić
niczym
gwiazdy na niebie...
Zapłonął w nich żar...
Patrzyły i
widziały
tylko Ciebie...
Zachłanne...
Nienasycone...
Widoku
Twoich oczu...
Twoich ust...
Twojego ciała...
Lubię czasem
posiedzieć w ciszy...
Gdzie nikt
mych myśli nie usłyszy...
Schowana
przed całym światem...
Gdzie anielski spokój
tylko mym bratem...
Gdzie nikt
nie ma tam wstępu...
Bo bronię wytrwale
do niego dostępu...
Gdzie liczą się tylko
moje marzenia...
Gdzie moje życie
się zmienia..
Tak Panie...
Zniewol mnie...
Mą duszę...
Me ciało...
Zniewol
mnie całą...
Spraw,
aby me ciało
pragnęło...
Ciebie...
Twojego rozkazu...
Dotyku...
Płonęło...
Pod Twym
władczym spojrzeniem...

poniedziałek, 12 września 2016

Lubię tą
odrobinę tajemniczości...
Te chwile
słodkiej niepewności...
Które tak bardzo
nasze ciała rozpalają...
Które tak bardzo
nas do siebie zbliżają...
Wtedy czekam
na Ciebie stęskniona...
Twego ciała
tak bardzo spragniona...
Tak pragnę
oddać się z Tobą rozkoszy...
Tak pragnę zaszaleć
dzisiejszej nocy...
Witaj
kochanie moje....
Zaraz poczujesz
usta moje...
Gdy położę na Tobie
swe spragnione dłonie...
Twe ciało pod nimi
 zapłonie...
Nie ma w życiu
większej radości....
Jak zacząć dzień
od wiadomości
z wyznaniem miłości...
Tyle myśli krąży w mej głowie...
Tyle nie wypowiedzianych słów...
Tyle gestów nie wykonanych...
Tyle nie podjętych prób...
Tyle dni bez Ciebie...
Tyle straconych chwil...
Tyle samotnych nocy...
Tyle... tyle... tyle...
Jest ich tak wiele...
Nie mogę o nich zapomnieć...
Nie mogę ciszą zagłuszyć....
Lubię kiedy mogę
po szalonej nocy...
Rankiem oddać się
jeszcze odrobinie rozkoszy...
I w chłodzie poranka utonąć
by moje ciało
mogło ochłonąć...
Jeszcze przez chwilę
bym mogła pomarzyć,
i tęsknić za tym,
co może się zdarzyć...
Kocham ten taniec
naszych ciał...
Ten ich żar,
ten rodzący się szał...
To połączenie
ciała i duszy...
Ten cichy szept,
którego nic nie zagłuszy...
Ta więź która jest
tylko między nami...
Ona sprawia, że nie jesteśmy
już samotnymi okrętami...
Teraz jesteśmy już
jedną całością...
Połączeni
tak wielką miłością...
Dziś, znów szczęście
do mych drzwi zapukało...
Dziś me serce
Ciebie poznało...
.
Dziś,
me szare życie pojaśniało...
Dziś,
tak pięknym się stało...
.
I znów uśmiech
na mej twarzy się pojawił...
Tak to Ty,
to Tyś to sprawił...
.
Znów jestem
tak bardzo szczęśliwa...
Znów jestem na nowo
tego życia chciwa...
.
Od dziś moje życie
ma inny smak...
Ten, którego tak bardzo
mi było brak...
.
Nie pozwolę
sobie tego szczęścia odebrać...
Nie pozwolę
by znów ktoś chciał je zdeptać...
.
Więc ciii
nic nie mów moje kochanie...
Niech to szczęście
z nami na długo zostanie..
Życie kolejny raz
rzuca mnie na kolana...
Gdy poczułam
że mogę być
znów kochana...

Lecz dało to szczęście
tylko na chwilę...
Które uleciało.
jak spłoszone motyle..

Czy starczy mi
wiary i wytrzymałości...
Gdy znów rzuci mnie
w morze niepewności...

Czy tym razem
w tym morzu utonę...
Czy nie poddam się
i znów chęcią do życia zapłonę...

Czy spotkam kogoś,
dla kogo warto śnić...
Czy nie ma sensu
by dalej żyć...
Niedostrzegalnie
pod makijażu powłoką
Ukrywam skrzętnie
swą smutną twarz...
Czerwienią ust
wymaluję na niej
piękny uśmiech..
Pod którym ukryję
samotność...
Swe zranione serce,
chorą duszę...
Tylko smutnym oczom
wciąż nie mogę
i nie potrafię
dodać ich
dawnego  blasku...